Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

na pogotowiu i wyrecytować głoskę po głosce, jakbym to już czynił poraz setny.
Była to rodzina bardzo porządna i dom zamożny, co się zowie. Nigdy nawet w życiu nie widziałem wiejskiego domu tak wytwornego.

Na ścianach wisiało pełno obrazów — przeważnie Washington’owie, Lafayette’y, bitwy różne, a był też i jeden obraz, który się nazywał: „Podpisywanie deklaracyi“[1]. Były także i inne obrazy, jak oni mówili, „kredką robione“ przez jedną z córek już nieżyjącą. Robiła je, mając zaledwie lat piętnaście. Różniły się one zupełnie od wszystkich obrazów, jakie dotychczas widziałem, czarnością. Jeden przedstawiał kobietę w wązkiej, sukni czarnej, wązkim paskiem przepiętej pod pachami. Rękawy tej sukni odstawały nad łokciami tak, jakby kto w nie włożył po głowie kapusty; miała zaś czarny kapelusz, trochę podobny do szaflika a trochę do łopaty i czarną woalkę; łydki białe i cienkie, na krzyż przewiązane czarną wstążeczką, i malusieńkie czarne pantofelki, jak dłóto spiczaste. Stała, bardzo czegoś zamyślona pod brzozą płaczącą, obok nagrobka; prawym łokciem wsparta była na nagrobku, prawą ręką podpierała zwieszoną głowę, ale za to w lewej ręce, spadającej na suknię, trzymała białą chustkę do nosa i woreczek. Pod malowidłem stało drobnemi napisane lite-

  1. Huck mówi tu zapewne o bardzo rozpowszechnionej w Stanach Zjednoczonych rycinie, wyobrażającej chwilę, kiedy zebrani członkowie Kongresu podpisują akt, ogłaszający niezawiśłość angielskich kolonij w Ameryce od Anglii. (Przyp. Tł.)