Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

wet wytworniej może, bo mniej poplamioną miał odzież.
Po śniadaniu, gdy leżąc na pomoście rozpoczęliśmy pogawędkę, pokazało się, że nasi goście niespodziewani wcale się nieznają.
— Co ci się przytrafiło? — pyta ten łysy młodszego.
— Ano, sprzedawałem środek niezawodny przeciwko tworzącemu się na zębach osadowi. Środek bardzo skuteczny: nietylko osad schodził, ale prawie zawsze i emalia z nim razem. Ale cóż! zasiedziałem się na miejscu dłużej, niż było potrzeba, a kiedym cichaczem wymykał się z miasta, spotkałem waść. Waść mi powiedziałeś, że jesteś ścigany i prosiłeś żeby ci dopomódz w ucieczce. Wtedy i ja ci wyznałem, że mnie także mają na oku i przystałem na wspólną podróż. Taka jest moja historya — a waść co mi powiesz?

— Ze mną inaczej było. Urządziłem „revival[1]“ wstrzemięźliwości, który ciągnął się przez tydzień prawie. Kobiety przepadały za mną starsze i młodsze, bom wymyślał na trunki i na pijaków, ile się tylko zmieściło. Dochodzik przynosiło to niezły: pięć do sześciu dolarów co wieczór, licząc po dziesięć centów od osoby — dzieci i murzyni bezpłatnie. Nagle nie wiem już zkąd i jakim sposobem rozeszła się wczoraj wieczorem plotka, najniegodziwsza z plotek, że lubię sobie cichaczem pociągać z butelki. Dziś przededniem zbudził mnie znienacka murzyn, ostrzegając, że ściągają się przeciwko mnie mężczyźni, konno

  1. Rodzaj zebrania pod gołym niebem.