Ale nie widzę racyi, żebyśmy się oddawali całemu miastu na pośmiewisko i żeby wszyscy wiedzieli, jak daliśmy się okpić dwu przybłędom. Mam racyę? co? Mojem zdaniem, najlepiej będzie wyjść ztąd spokojnie, chwalić widowisko i okpić naszych współobywateli tak, jak nas okpiono. Będziemy przynajmniej w towarzystwie. Czy mam racyę?
— Ma się rozumieć! Ma się rozumieć! — wołają wszyscy — Sędzia mówi rozsądnie!
— No, więc kiedy tak, ani słowa nikomu! Rozejdźmy się i namawiajmy każdego na tragedyę.
Nazajutrz w całem mieście o tem tylko mówiono, jak zajmujące, jak wspaniałe było przedstawienie wczorajsze. Sala zapełniła się szczelnie i tak samo zakpiono z publiczności. Po przedstawieniu król i książę wrócili razem ze mną i zasiedliśmy do kolacyi, ale około północy powiedzieli nam, żebyśmy tratwę skierowali na środek rzeki, a opłynąwszy o parę mil od miasta, ukryli ją.
Na trzeci wieczór sala znów była nabita ciekawymi, przyszli zaś ci sami, których już tu widziałem. Stojąc razem z księciem u wejścia, zauważyłem, że każdy z wchodzących ma czemś wypchaną kieszeń, albo pod surdutem coś kryje, domyśliłem się więc natychmiast, że to nie perfumy, ani cukierki. Węch mam dobry, pewien też byłem, że to koszyki z jajami zgniłemi, z takąż kapustą i tym podobnemi łakociami. Odczuwałem też węchem kota zdechłego, pewny będąc, że nawet jest sporo tej zwierzyny. Wszedłszy na chwilę do widowni, uczułem powietrze tak ciężkie, że trudno było wytrzymać. Gdy sala była już pełna, książę dał jakiemuś oberwańcowi
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/007
Ta strona została uwierzytelniona.