Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez trzy wieczory „słynni aktorowie“ zdobyli czterysta sześćdziesiąt pięć dolarów.
Poszedłem spać, ale gdy na mnie przyszła kolej czuwania, Jim nie obudził mnie wcale. Zdarzało się to bardzo często. Wstawszy przed samym świtem, ujrzałem go z głową na kolanach wspartą, jęczał i żalił się na coś półgłosem. Nie zwracając na to uwagi, nie odzywałem się wcale, pewny, że mu coś dobrze dokucza. Myślał o żonie i o dzieciach, tęskniąc za niemi, bo po raz pierwszy był od nich zdala. Nie wątpię, że żonę i dzieci kochał tak samo, jak biały. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak mam pewność, że tak było. Nieraz w nocy Jim, przekonany, że śpię, wyrzekał, jęcząc żałośnie: „O, moja maleńka Elżusiu! o, mój mały Janeczku! gdybyście wiedzieli, jak mi żal, że już was nigdy nie zobaczę!“
Ten murzyn okrutnie dobre miał serce! Gdym raz wszczął z nim rozmowę o jego żonie i o dzieciach, rozgadał się biedak i mówi:
— A to dlatego, widzisz, taki żal ścisnął mi serce, żem usłyszał ot tam na brzegu silny plusk jakiś, który mi przypomniał biedną Elżunię moją. Miało maleństwo cztery lata zaledwie, gdy dostała szkarlatyny. Była blizka śmierci, lecz wyzdrowiała. Jednego dnia, gdy stała przy mnie, rzekłem:
— Zamknij drzwi.
Ona nie rusza się z miejsca, stoi tylko i patrzy na mnie. Złość mnie wzięła, więc głos podnosząc, mówię:
— Czy nie słyszysz, zamknij drzwi.