Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/015

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy się spodziewają przyjazdu Harwey’a? Gdzie on mieszka?
— O! aż w Anglii, w Sheffield! Jest kaznodzieją, a tu nigdy w życiu nie był. Może niema czasu przyjechać, a może też i listu nie otrzymał... Kto go wie?
— Smutno to, bardzo smutno, że nie dożył nieborak widzenia się z bratem! A pan do Orleanu jedziesz, młodzieńcze? Wszak tak?
— Tak, ale nie na tem koniec mojej podróży, w przyszłą środę siadam na okręt i płynę do Rio Janeiro, gdzie mieszka mój wuj.
— O! to długa podróż! Ale piękna, bardzo piękna; zazdroszczę ci jej, młodzieńcze. Więc najstarsza jest Marya Joanna? A młodsze w jakim wieku?
— Marya Janina ma dziewiętnaście, Zuzia piętnaście, a Joasia niema jeszcze czternastu. Ta ostatnia oddaje się dobrym uczynkom i ma zajęczą wargę.
— Biedne dziewczęta! Same jedne na świecie wśród tylu serc obojętnych!
— No! mogłoby im być gorzej. Stary Piotr miał przyjaciół, ci nie pozwolą żeby się dziewczętom krzywda stała. Jest Hobson, kaznodzieja Baptystów, jest dziekan Lot Hovey i Levi Bell, adwokat i doktór Robinson i żony ich i wdowa Bartley i inni jeszcze. O! jest sporo. Z tymi, których wymieniłem, Piotr żył najściślej i nieraz o nich wspominał w listach do krewnych, będzie więc łatwo Harveyowi szukać przyjaciół.
Król wciąż pytał i wypytywał, aż wszystko wycisnął z młodzieńca. Niech mnie kaczki zdepczą, jeżeli cokolwiek pominął.