lacyę, na którą zeszli się wszyscy zaproszeni. Ja
stałem za krzesłami księcia i króla, innym usługiwali murzyni. Marya-Janina częstowała wszystkich, przepraszając za ciasteczka nieudane, za konserwy niesmaczne, za kurczęta chude i niedość kruche, jednem słowem, powtarzała to wszystko, co mówi każda pani domu, przeświadczona o dobroci potraw a polująca na komplementy Ciągle też ktoś się odzywał:„Co pani robi, żeby ciasteczka były tak rumiane?“ albo: „Zkąd pani bierze tak przewyborne pikle?“ albo: „Takich kompotów nikt nie podaje!“ i różne inne rzeczy w tym rodzaju. Ot! gadanina sobie, jak to zwykle bywa przy kolacyi.
Gdy wszyscy wstali, ja i ta dla swej wargi „zajączkiem" zwana, poszliśmy jeść do kuchni, podczas gdy starsze pomagały murzynom sprzątać ze stołu. Zajączek zaczął mnie wypytywać o Anglię i o mały włos nie złapałem się porządnie kilka razy. Pyta naprzykład:
— Widziałeś kiedy króla?
— Którego? Wilhelma czwartego? Spodziewam się że widziałem i to nieraz. Bywa w naszym kościele
— Wiedziałem, że Wilhelm czwarty już nie żyje, alem nie dał poznać tego po sobie.
— Jakto? Bywa w kościele regularnie?
— Co niedziela! Ławka jego stoi naprzeciwko naszej... po drugiej stronie ambony.
— A ja myślałam, że król mieszka stale w Londynie.
— Naturalnie. Gdzieżby miał mieszkać?
— A wy mieszkacie w Sheffield?
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.