podpis nabywcy, przez niego trafimy do murzynów. Tymczasem ani mru-mru... Nikomu!
Schodzą z drabiny, a książę znów, niby z uśmiechem, rzecze:
— Prędko się sprzedało i niewiele zarobiło. Zawsze tak bywa!...
— Chciałem zrobić jak najlepiej — odciął się król ze złością — wiedziałeś przecie, że nam pilno. Jeżeli grozi nam strata... której zresztą może zapobiegnę, czyjaż w tem wina? Tak samo twoja, jak i moja!
— Gdybyś był słuchał mojej rady, to murzyni byliby jeszcze tu, a my już nie.
Król znów coś na to odburknął i nawet głośniej niż tego wymagała ostrożność, poczem złajał mnie za to, żem mu natychmiast nie powiedział o murzynach, wychodzących z jego pokoju, i na końcu zwymyślawszy samego siebie od ostatnich, dodał:
— Wszystko dlatego, żem sobie odmówił należytej wygody i wstawałem zawcześnie. Dyabła zjem, jeżeli to kiedy uczynię.
Gdy odeszli, rad byłem wielce, zwaliwszy wszystko na murżynów, którym przecie nie zaszkodziłem.