Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy zaraźliwa? Jak można pytać się o to?! Czy brona jest zaraźliwa? Nie. Ale jeżeli pociemku idąc, upadnie na nią panienka, to się niezawodnie zaczepi, jeżeli nie o jeden ząb, to o drugi. Zaczepiona o jeden ząb, pociągnie panienka za sobą całą bronę. Czy nie tak? Otóż ten gatunek skrofuł podobny jest do brony i to nie byle jakiej, wyszczerbionej, ale porządnej, całej. Kto się o nią zaczepi, ten przepadł:
— Okropność! — rzecze zajączek. — Zaraz pójdę do stryja Harvey’a i...
— Proszę się minutkę zastanowić. Czy stryjowie nie są zmuszeni wracać do Anglii i to jak najśpieszniej? Czy panienka przypuszcza, że jak ludzie bez serca odjadą sami, zmuszając panienki do odbycia takiej podróży bez opieki?
Będą czekali, to wiadomo! No, dobrze... a teraz dalej. Stryj Harvey jest kaznodzieją, prawda? Dobrze! Czy kaznodzieja jest zdolny wprowadzić w błąd kapitana okrętu? Czy może zezwolić, żeby starsza panienka weszła na okręt? Nie! I panienka wie o tem, że nie. Cóż więc stryj zrobi? Pójdzie do kapitana, albo do urzędnika, który sprzedaje bilety i powie: „Bardzo mi przykro, ale pobożni moi słuchacze będą musieli obywać się bezemnie. Niechaj sobie radzą, jak mogą, ale moja synowica była wystawiona na zetknięcie ze strasznemi skrofułami pluribus unum, uważam więc za święty obowiązek zostać tu i czekać całe trzy miesiące, dopóki się nie przekonam, czy nie uległa zarazie.“ Tak stryj postąpi z pewnością. Ale mniejsza o to, jeżeli panienka uważa, że trzeba zaraz iść do stryja i wszystko mu powiedzieć...