— Opozycya przyjechała! Opozycya! Nowi spadkobiercy starego Piotra Wilks! Jest w czem wybierać.
Przyczyną całego hałasu i zbiegowiska był pan niemłody o bardzo przyzwoitej powierzchowności, obok którego szedł drugi, znacznie młodszy, przystojny, z ręką na temblaku. Ludzie na pół ze śmiechem, a na pół z gniewem, krzyczeli wszyscy na całe gardło.
Nie mogłem tego brać za żarty i zdawało mi się, że tak król, jak i książę, zrozumieli dobrze, o co chodzi. Myślałem, że choć pobledną. Ale gdzietam! Książę potrafił nawet udać, że się niczego nie domyśla, tylko ciągle po swojemu gu-gał, wesoły i uśmiechnięty, zupełnie jak butelka z ciasną szyjką, z której, bulgocząc, wylewa się gęsta maślanka. Król zaś spoglądał na nowoprzybywających z takim smutkiem, jakby rozpaczał, że mogą się znajdować na świecie podobni szalbierze i oszuści. A udawał tak znakomicie, że najprzedniejsi ludzie zaraz się zebrali koło niego, jakby chcąc mu okazać swoją życzliwość. Stary pan, nowoprzybyły, patrzył tylko ze zdziwieniem i zdawał się nie rozumieć, o co idzie. Prędko jednak