— I ty także jesteś Anglikiem?
Odpowiadam: — „Tak“, — ale i doktór i inni parsknęli śmiechem!...
Nastąpiło badanie, godzina za godziną: a gdzieście byli, a coście robili i tak dalej i dalej, w kółko, w kółko, aż mi się w głowie mieszać zaczęło. Kazali królowi oświadczyć, co miał do powiedzenia, a potem zwrócili się do nowoprzybyłego pana i trzeba było chyba być osłem, żeby w słowach jego nie odczuć prawdy Gdy skończyli, zawezwano mnie, abym powiedział wszystko, co wiem.
Król rzucił na mnie spojrzenie skośne, ale znaczące, więc zacząłem opowiadać, jak to u nas w Sheffield, jakeśmy tam żyli, jak żyje rodzina mojego pana, angielscy Wilks’owie i tam dalej, plotłem, co mi ślina na język przyniosła. Wśród tej gadaniny doktór śmiać się zaczął, a Lewi Bell rzekł:
— Daj sobie pokój, mój chłopcze; gdybym był tobą, nie zadawałbym sobie trudu napróżno. Widzę, że nie jesteś do kłamstwa przyzwyczajony, niezręcznie zmyślasz.
Niebardzo mnie ucieszył ten komplement, ale, bądź co bądź, rad byłem, że mi dano pokój nareszcie.
Doktór znów coś chce powiedzieć, ale nagle zwracając się do sąsiada mówi:
— Gdybyś nie był jeździł do miasta, Lewi Bell....
A król mu przerywa i z wyciągniętą ręką podchodząc do adwokata:
— Więc to pan jesteś tym starym, wiernym
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.