Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.

piero gdym już dom minął i z po za siebie obejrzał się jeszcze, patrzę: aż tu w oknie Maryi Joanny jest światło! Tak mi serce zabiło, tak się podniosło, jakby mi miało pierś rozsadzić... Ale trzeba było biedz dalej, a za chwilę dom i okienko i wszystko, co tam było znikło mi z oczu, żeby zostać po za mną w ciemnościach na zawsze... Tak! najlepszą dziewczyną, jaką widziałem na świecie, była Marya Joanna. Miała charakter i potrafiła dotrzymać słowa!
Będąc już za miastem, począłem zaraz rozglądać się, czy nie możnaby gdzie nad rzeką „pożyczyć“ łódki, jak to mawiał tatko, gdy cudze brał bez pytania. Pierwsza silniejsza błyskawica ukazała mi łódź nie przytwierdzoną, rzuciłem się do niej, odwiązałem sznur i nie tracąc czasu, zacząłem wiosłować, zmierzając ku niewielkiej, gąszczem zarosłej mieliźnie, wynurzającej się z wody w dość znacznem oddaleniu od brzegu. Wiosłowałem zawzięcie, a gdy nareszcie łódź osiadła na piaszczystem podłożu, byłem tak śmiertelnie zmęczony, że miałem ochotę wyciągnąć się na piasku jak długi, bo nawet tchu złapać nie mogłem. Ale nie było na to czasu. Wyskoczywszy na wilgotny piasek, zawołałem:
— Jim, prędzej, prędzej! Odpływajmy! Chwała Bogu, jesteśmy sami! Uciekajmy!
Jim wyszedł z zarośli uradowany z mego powrotu, ale gdy w świetle błyskawicy ujrzałem jego postać, tak się przestraszyłem, żem, odskoczywszy w tył parę kroków, upadł na wznak w wodę. Zapomniawszy, że Jim jest królem Learem i Arabem topielcem w jednej osobie, straciłem przytomność na jego widok. Ale Jim poskoczył ku mnie, podniósł