— Nie, to ja tak myślałem.
Więc król się niby nasrożył i woła:
— Słuchajno ty, Bridgewater, co to ma znaczyć?
A książę ostro mu odpowie:
— Kiedy już do tego przyszło, to jabym chciał zapytać, co ty chcesz przez to powiedzieć?
— Chciałbyś! — przedrwiwa z niego król — no, proszę! Chciałbyś, ale nie wiesz... I ja nie wiem... może spałeś wówczas i nie wiedziałeś, co przez sen robisz.
Teraz już książę nie na żarty zaperzył się:
— Przestań pleść głupstwa — krzyknął — cóż to, za błazna mnie bierzesz? Dlaczegóż ja mam wiedzieć, kto schował te pieniądze do trumny?
— Dlaczego? Bo ja wiem, że ty wiesz. A wiesz dlatego, żeś je sam schował.
— Kłamiesz!
I rzucił się książę na króla, który krzyknął:
— Precz z rękami! Puść moje gardło! Cofam, com rzekł!
Książę popuścił nieco, ale wciąż trzyma go w rękach.
— Słuchaj — mówi — masz się przyznać do prawdy, żeś to ty schował te pieniądze z zamiarem porwania ich kiedyś ukradkiem.
— Puść, książę, kiedy ci mówię... Odpowiedz mi szczerze i uczciwie na jedno pytanie:
— Czy tyś położył tam pieniądze? Powiedz, że nie, a uwierzę ci i cofnę wszystko, com powiedział.
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/077
Ta strona została uwierzytelniona.