Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie położyłem, stary łotrze; ty wiesz dobrze, żem nie położył. Słyszysz?
— No dobrze, dobrze, wierzę ci... Jeszcze na jedno pytanie daj mi odpowiedź... tylko, proszę cię, spokojnie, bez żadnych głupstw... Czyś nie miał zamiaru wziąć tych pieniędzy i ukryć?
Pomilczawszy chwilę, odparł książę:
— Mniejsza o to, czy miałem, czy nie miałem, dość, żem tego nie uczynił Ty zaś nietylko miałeś zamiar, lecz i spełniłeś go
— Niech żywy z tego miejsca nie zejdę, jeżeli to prawda. Uczciwie mówię, żem ich nie tknął. Nie powiadam, żem ich wziąć nie chciał, bo chciałem. Lecz wyprzedziłeś... chcę powiedzieć wyprzedzono mnie.
— Kłamstwo! To twoja sprawka i przyznaj się, bo..
I znów ścisnął króla za gardło, a ten dławić się zaczyna i bełkocze.
— Przyznaję się! To... to ja!
Bardzom był rad z tego przyznania; lekko zrobiło mi się na sercu. Książę puścił gardło króla i mówi:
— Jeżeli kiedy temu zaprzeczysz, to cię utopię. A teraz siedź tu i becz jak dziecko. To akurat dla ciebie, z takiem, jak twoje, postępowaniem. Nigdym jeszcze nie widział takiego chciwca! Jak ten stary struś wszystkoby łykał, co mu pod oczy podpadnie! A ja mu ufałem, jak ojcu! Wstydzićbyś się powinien, żeś stał i słuchał spokojnie, jak wszystko zwalają na biednych murzynów! I żeby choć słówko