wie, że napiszę do obecnego właściciela Jim’a i doniosę, czyim jest niewolnikiem, ale głos wewnętrzny mówił mi jasno, że usta kłamią — a On wiedział też o tem. Nie można kłamać w pacierzu, przekonałem się o tem osobiście.
Pogrążony więc byłem w strapieniu po uszy, i sam nie wiedziałem co dalej czynić. Przyszła mi wreszcie myśl dobra, żeby po napisaniu do miss Watson spróbować pacierza. Po tem postanowieniu odrazu uczułem się lekki jak piórko, wszystkie moje utrapienia znikły bez śladu. Wziąłem więc kawałek papieru, ołówek i napisałem, co następuje:
„Miss Watson! Murzyn Jim, który uciekł od pani, jest tu o dwie mile od Pikesville, kupił go pan Phelps i odda go, jeżeli mu pani zwróci koszta i przyślę po niego
Po napisaniu tego listu po raz pierwszy w życiu miałem to przekonanie, że zupełnie uczciwy ze mnie chłopiec, że nic nie cięży mi na sumieniu. Czułem też, że teraz potrafię się modlić. Ale nie zaraz to uczyniłem; położywszy ćwiartkę przed sobą, zacząłem rozmyślać nad tem, jak to dobrze, że tak się wszystko złożyło i że ujdę zatracenia wiekuistego. Po chwili jednak stanął mi Jim, jak żywy, przed oczyma i przypomniał mi się cały ów czas z nim razem na wodzie spędzony dnie, noce, wieczory księżycowe, ulewy i burze. To pogoda, to nawałnica, to ciemność, choć oko wykol, to blask taki, że oczy mrużyć potrzeba, a my sobie płyniemy śród rozmowy, śmiechu, śpiewów i żartów na swobodzie!