pniaku, łatwiej rów przeskoczyć, albo — kobiecie naprzykład — siąść na konia bez żadnej pomocy.
Na rozległym dziedzińcu widać było tu i owdzie niewielkie, pożółkłe od skwaru trawniki, lecz przeważnie był pusty i z wszelkich ozdób ogołocony. W głębi dziedzińca stał wielki, porządny dom właścicieli, zbudowany z bierwion, to jest grubych pni, ociosanych z kory i na pół przepiłowanych. Szpary pomiędzy niemi zatyka się gliną, albo mieszaniną wapna, gliny i piasku. Domy takie, od czasu do czasu bielone wapnem, mają na ścianach ładne białe pasy. Nieco dalej kuchnia, cała z okrąglaków, połączona z domem szeroką galeryą dachem krytą; za kuchnią wędzarnia, jeszcze dalej trzy małe chaty z okrąglaków, przeznaczone dla murzynów, w głębi zaś, nad samym rowem, stojąca na uboczu chatka tak mała, że budką nazwać ją można, a tuż obok dół ocembrowany do zsypywania popiołu, oraz ogromny kocioł do warzenia mydła. Pod ścianą kuchni długa, wkopana w ziemię ławka, na niej wiadro wody i tykwa, zastępująca miejsce kubka; pod ławką pies śpiący a opodal kilka innych psów, również śpiących. W jednym z rogów dziedzińca trochę drzew, nad rowem rząd porzeczek i agrestu, za nim ogród i grzędy kawonów a dalej pole bawełny. Za polem niema nic, prócz puszczy, w której zwartym szeregiem stoją drzewa.
Obszedłszy wokoło całą zagrodę, dostałem się do wnętrza przez ogrodzenie, tuż obok dołu na popiół. Idę w stronę kuchni, a im więcej się zbliżam, tem wyraźniej słyszę skrzypiący turkot kołowrotka.
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.