Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

Doprawdy, wartoby cię... Zaraz mi gadaj, co to znaczy, żeś mnie pocałował?
— Nic nie znaczy, proszę pani — potulnie już odpowiada Tomek. — Nie myślałem, że się pani obrazi... Mnie się zdawało, że pani... że pani zrobię przyjemność..
— Patrzcie go, oto głupiec!
I zamierzyła się ciocia Salcia na Tomka drutem, jakby go kolnąć pragnęła...
— Zkąd ci przyszło do głowy, że mi przyjemność zrobisz?
— Ja... ja... nie wiem... Wszyscy tak mówili... wszyscy...
— Wszyscy?! Wszyscy są waryaci, a ty... głupiec! Co też mu do głowy przychodzi! Kto są ci wszyscy?
— Wszyscy, proszę pani... Każdy mi to mówił, proszę pani..
Ciocia Salcia była u szczytu oburzenia; z oczu jej sypały się iskry, a palcami czyniła takie ruchy, jakby chciała Tomkowi wydrapać oczy W końcu powiada:
— Jak się ci „wszyscy“ nazywają? Jak ma każdy na imię? Odpowiadaj natychmiast, albo cię zwymyślam.. od idyotów
Tomek zrobił minę desperacką, wstał z krzesła, wziął za kapelusz i żałosnym głosem powiada:
— Bardzo mi przykro... Nie spodziewałem się, że tak panią rozgniewam. Wszyscy mi mówili: „pocałuj.“ Każdy powtarzał: „pocałuj,“ a wszyscy dodawali: „zobaczysz, jak się ucieszy.“ Każdy, proszę pani, tak mówił, wszyscy, co do jednego... Ale kie-