Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

Zwraca się więc Tomek do Jim’a i patrząc na niego tak, jakby go nigdy w życiu nie widział, zapytuje:
— A możeś to ty się odzywał?
— Nie, paniczu — odpowiada Jim — to nie ja. Głosum nie wydał.
— Ani jednego nie mówiłeś słowa?
— Ani jednego.
— Widziałeś nas kiedy przedtem?
— Nie, paniczu.
Wówczas Tomek, zwracając się do murzyna, który patrzył na to wszystko przerażony, surowym głosem zawołał:
— Wytłómacz mi, co ci strzeliło do głowy? Dlaczegoś powiedział, że murzyn, który nas nigdy nie widział, mówi do nas po imieniu?
— Ech, proszę panicza — z desperacyą odrzecze murzyn — to z pewnością znów czary... Jużbym wolał nie żyć! I to tak zawsze! Wciąż dokuczają człowiekowi, że mi już życie obrzydło! Niech panicz nikomu o tem nie mówi, bo pani znów mnie wyłaje... Pani nie wierzy... twierdząc, że niema czarów. A jabym chciał, żeby pani teraz tu była... ciekaw jestem, coby powiedziała? Gadaj, co chcesz, a wszyscy swoje: nieprawda i nieprawda!
Tomek przyrzekł mu, że nic nie powie i dał mu drobną monetę, żeby miał za co kupić sobie nici do związania włosów w pęczki. Potem, patrząc na Jima, rzekł ostro:
— Ciekawym też, czy Wuj Silas powiesi tego murzyna? Bo gdybym ja schwytał takiego niewdzię-