Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przez dziurę, którą wykopiemy.
Spojrzał na mnie z pogardą i nazwawszy pomysł idyotycznym, pogrążył się w myślach. Po niejakiej chwili oznajmia, że są dwa, czy trzy sposoby, ale że niema gwałtownej potrzeby natychmiast wybierać pomiędzy niemi. Teraz trzeba myśleć o robocie.
Tejże nocy, podszedłszy pod okienko więzienia, usłyszeliśmy chrapanie Jim’a, który spał tak mocno, że ani zaglądanie nasze, ani wrzucona do komórki świeca, ani hałas przy robocie, nie rozbudziły go ze snu. Uwijaliśmy się też z motyką i z łopatą tak dzielnie, że po paru godzinach robota była skończona. Wsunąwszy się jeden za drugim w wykopane przez nas przejście, wyszliśmy akurat pod łóżkiem Jim’a, na środek budki. Tomek, znalazłszy wrzuconą poprzednio świecę, zapalił ją, ja zaś stanąłem nad łóżkiem śpiącego i patrząc nań, przekonałem się, że nie wyglądał na znękanego niewolą więźnia.
Jim rozbudzony tak się ucieszył, że o mało nie ryknął płaczem. Obsypawszy nas tysiącem pieszczot, prosił o pilnik, dla przecięcia założonego na nogę łańcucha, bo chciał natychmiast być wolnym.
Tomek wszakże jął mu dowodzić, jak dalece sprzeciwiałoby się to wszelkim prawidłom, a siadłszy obok Jim’a, opowiedział mu swoje plany, obmyślane podług najlepszych wzorów, dodając przytem, że w razie alarmu niespodzianego wszystko zmienić można. Ponieważ Jim na wszystko się zgadzał, przeto zaczęliśmy rozmawiać o dawnych czasach i o dzisiejszych. Jim powiedział nam, że wuj Silas co dzień do niego przychodził dla odmówienia z nim