Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę pani! Niema jednego prześcieradła!
— Jakto! niema?
— No to dzisiaj zaraz opatrzę dziury — pojednawczo odzywa się wujek.
— Po co? Na kogóż w takim razie złożymy zgubę prześcieradła? Gdzież ono się podziało, Lizo?
— Albo ja wiem, proszę pani... Wczoraj jeszcze leżało w szafie na półce, a dziś go niema...
— Koniec świata! Pierwszy raz w życiu widzę coś podobnego... Koszula, prześcieradło, łyżeczka, sześć św...
— Proszę pani — wpada młoda pokojówka, mulatka — lichtarz mosiężny gdzieś zginął.
— Wynoś mi się ztąd, kozo jedna, bo skórę z ciebie zedrę!
Kipiała z gniewu! Zacząłem spoglądać na drzwi, sądząc, że lepiej było wyjść chyłkiem i drapnąć w las, póki się widnokrąg nie rozchmurzy. Ciocia złościła się i gniewała, nie mając z kim wojować, bo siedzieli wszyscy cicho, jak mysz pod miotłą.
Wtem wujaszek Silas, sięgnąwszy po coś do kieszeni, wyłowił z niej łyżeczkę, co jego samego niepomiernie zdziwiło. Ciocia Salusia umilkła na ten widok i wzniósłszy ręce do góry, zapomniała ust zamknąć, ja zaś, wolałbym był znajdować się w Jerozolimie, albo i dalej jeszcze. Niedługo jednak żywiłem to pragnienie, bo ciocia z udanym spokojem powiada:
— Tegom się spodziewała. Gdzieżby łyżeczka być mogła? Ma się rozumieć, że nie gdzieindziej, jak w twojej kieszeni i że cały czas tam leżała. Bar-