Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

to tem większa ztąd sława dla ciebie. Zobaczysz, Jim, cały świat będzie wiedział o tobie.
— Nie, paniczu, dziękuję, co mi tam po sławie! Jak mnie wąż ukąsi, to się od sławy nie zagoi. Nie, nie, paniczu, nie chcę!
— Ach!, Jim, czyż spróbować nawet nie możesz? Ja tylko chcę, żebyć spróbował. Nie uda się, to nie...
— Pewno, że się nie uda, jak mnie grzechotnik ukąsi... Nawet czasu nie będzie spróbować. Nie, paniczu, nie, kochanie moje złote, zrobię wszystko, co panicz każe, tylko niech to nie będzie takie głupstwo... A jeżeli mi tu przyniesiecie grzechotnika i każecie go oswajać, to ucieknę. Zobaczy panicz, że ucieknę... Bez pisania i bez drabiny.
— No, dobrze już, dobrze, kiedyś taki uparty, to nie... Nie chcesz grzechotnika, to ci przyniesiemy kilka jaszczurek, a ty im ponawlekasz po parę guzików na ogony i niech udają grzechotników.
— Ja i tego paskudztwa znieść nie mogę, ale jeżeli już bez nich nie można, to niech tam... Niech panicz przyniesie... Żebym ja był wiedział, że to tyle kłopotu z tem siedzeniem w więzieniu i taki zachód...
— Ma się rozumieć, że jest zachód i kłopot, jeżeli wszystko idzie, jak się należy. Czy są tu szczury?
— Nie, paniczu, nie widziałem ani jednego.
— No, to ja ci ich kilku dostarczę.
— Kiedy ja i szczurów nie chcę, paniczu. Chwili spokoju z nimi niema, to coś gryzą, to skro-