bią, to biegają... a gdy człek zaśnie, to po nogach kąsają... bo i to bywa! Nie, paniczu, już jeżeli koniecznie potrzeba, to niech panicz przyniesie jaszczurki, ale szczurów nie chcę. Co mi po tem?
— Dajże pokój, Jim. Niema więźnia bez szczurów. Każdy je ma i ty swojego mieć musisz. Powiadam ci: nie było przykładu, żeby więzień nie miał szczura! Oswoisz go, nauczysz sztuk i zobaczysz: będzie chodził po tobie śmiały, jak mucha. Ale trzeba, żebyś im grał na jakim instrumencie, bo szczury przepadają za muzyką. Masz na czem grać?
— Mam grzebień, paniczu, i papieru kawałek i gitarę z porwanemi strunami. Nie wiem, czy im się taka muzyka podoba?
— I jak jeszcze! graj im byle jak, byleś grał, to dla nich dosyć. Trzeba ci wiedzieć, że wszystkie zwierzęta lubią muzykę, mianowicie, gdy są w więzieniu, a muzyka musi być smutna, płacząca... Na gitarze zaś i to z porwanemi strunami, nie zagrasz nic wesołego. To im się bardzo podoba, zejdą się, obstąpią cię, skoczą ci nawet na głowę byle słuchać! Widzisz, tak trzeba zrobić... Wieczorem, nim się spać położysz i rano, bardzo rano, usiądź na łóżku, z głową zwieszoną i zacznij przebierać palcami po strunach. Graj im — „Pękło ostatnie ogniwo...“ to ich najwięcej rozrzewni... zobaczysz! Pograsz jakie parę minut i zaraz szczury, jaszczurki, pająki, rozczulą się, powyłażą ze swoich dziur i przyjdą wszystkie do ciebie. To ci dopiero będzie uciecha!
— Dla nich może, paniczu, ale nie dla mnie. Żebym choć wiedział, na co to paniczowi potrzebne? Ale trudno, kiedy trzeba, to trzeba... Niech tam już!
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.