w nią i tak wystrojony, poszedłem podsunąć list pod główne drzwi wchodowe. W liście stało tylko:
— „Miejcie się na ostrożności. Czeka was wielka nieprzyjemność. Z wytężoną czuwajcie uwagą.
Następnej nocy przybiliśmy do drzwi wchodowych rysunek, krwią nakreślony przez Tomka, a przedstawiający trupią czaszkę na dwóch skrzyżowanych piszczelach; później zaś na drzwiach od tyłu narysował Tomek ogromną, „familijną“, jak mówił, trumnę.
Na całą rodzinę padł strach taki, żem nigdy jeszcze nie widział nic podobnego. Gdyby cały dom pełen był duchów, w każdym kąciku zaczajonych i unoszących się w powietrzu, to i wtedy chyba nie byłoby większego popłochu. Tomek cieszył się, że tak dobrze idzie, twierdząc, że nigdy nie przypuszczał takiego powodzenia.
— A to dlatego — mówił — że spełniamy swój obowiązek.
Lecz nie wszystko jeszcze było zrobione. Nazajutrz, o świcie, mieliśmy już drugi list przygotowany, nie wiedząc, co z nim zrobić, bo przez noc całą miał stróżować murzyn i obchodzić dom naokoło, żeby nikt do drzwi nie miał dostępu. Tomek zsunął się na dół po piorunochronie dla zbadania położenia, lecz okazało się, że murzyn siedzi pode drzwiami i śpi. Zasunąwszy mu więc list za kołnierz, powrócił tą samą drogą. W liście zaś tak stało:
„Nie zdradźcie mnie: jam wasz przyjaciel. Banda opryszków z kraju Indyan zamierza wykraść