Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tomek! Gdzieżeś ty był, urwisie jeden przez tyle czasu?
— Ja, wujaszku? Nigdzie nie byłem, proszę wujaszka... Ja tylko... to jest my obaj, ja i Sid, puściliśmy się w pogoń za murzynem.
— Ale gdzieżeście się zapędzili? Ciotka niepokoi się o was...
— Niepotrzebnie, bo nam się nic złego nie stało. Pobiegliśmy za ludźmi i za psami, ale wyprzedzili nas, proszę wujaszka i zgubiliśmy się... A potem... proszę wujaszka... aha! potem... zdawało nam się, że tamci odpłynęli... na rzekę, proszę wujaszka, na rzekę... Więc i my wsiedliśmy w łódkę i za nimi... I pływaliśmy, pływali, dopókiśmy się nie zmęczyli... A już potem, proszę wujaszka, to nam sił brakło... Tak... No, to już wtedy uwiązaliśmy czółno i po długiem spaniu wysiedliśmy na brzeg, żeby się dowiedzieć, co tu słychać... No, i Sid pobiegł na pocztę, może się tam czego dowie, proszę wujaszka, a ja... ja tu zostałem i szukam... czy nie znajdę czego do zjednania. A potem... potem, proszę wujaszka, to już do domu idziemy. Prosto, jak strzelił, do domu...
Wskutek mego opowiadania musiałem pójść z wujaszkiem na pocztę „po Sida.“ Tu, naturalnie, Sida nie było, tylko wujaszkowi list doręczono. Czekaliśmy na Sid’a dość długo, lecz nie przyszedł, aż wreszcie zacny staruszek powiada:
— Wiesz ty co? nie możemy czekać dłużej. Ciocia zamartwi się tam z niepokoju o nas. Sid przecież trafi do domu. Ty zaś siadaj ze mną i pojedziemy.