Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

wszy się z listu cioci Salusi o przyjeździe Tomka z Sid’em, zaraz sobie pomyślała:
— No, patrzcie państwo! Mogłam się spodziewać, że ten urwis znów coś spłata! Niepotrzebnie-m go puściła samego, bo wiem przecie, co on potrafi... To też rada nie rada musiałam wyjechać w taką podróż, tysiąc sto mil płynąć okrętem, żeby położyć koniec sprawkom tego urwisa... A musiałam, nie mogąc doczekać się od ciebie odpowiedzi na moje listy...
— Nie pisałaś do mnie ani razu — przerywa ciocia Salusia.
— Jak to być może? Dwa razy pisałam, zapytując, co znaczą twoje słowa: „Sid i Tomek są tutaj“?
— Nie otrzymałam żadnego listu!
Co usłyszawszy, ciocia Polcia powoli zwraca oczy na Tomka i uroczyście, surowym głosem zapytuje:
— Słyszysz?
— Słyszę... No, i co? — z dąsem odpowiada Tomek.
— Powiedz mi, ladaco, coś zrobił z temi listami?
— Jakiemi znów listami?
— Z mojemi. Jeżeli natychmiast nie powiesz, to ja cię...
— W kufrze są. Gdzieżby być miały, jak nie w kufrze. Leżą nietknięte tak, jak je z poczty zabrałem. Anim ich tknął, anim do nich zaglądał... Ja tam cudzych listów nie ciekawy. Nie oddawałem ich przez wzgląd na ciocię, która z pewnością naro-