biłaby kramu; w listach zaś nie było przecie nic pilnego...
— A zkądże o tem wiedziałeś, ty nicponiu? A gdzież list trzeci z zapowiedzią mego przyjazdu? Pewno i ten także...
— Nie, ten przyszedł. Nie czytałam go jeszcze, ale przyszedł. Możesz być spokojna.
I bez tego dobrze wiedziałem, że ciocia Salusia nie czytała jeszcze tego listu; uważałem jednak, że epiej milczeć.
Gdyśmy się nareszcie znaleźli sam na sam z Tomkiem, pytam go, jaki miał cel w wykradaniu Jima? dlaczego tak się mordował i nas tak męczył, wiedząc, że Jim otrzymał już wolność?
— Nie rozumiesz tego — wyjaśnił Tomek — Oto chciałem, żebyśmy po wykradzeniu Jim’a popłynęli razem w dół rzeki aż do samego jej ujścia. Przygód mielibyśmy bez liku, a dopiero po ukończeniu podróży, Jim dowiedziałby się o swej wolności i powrócił z nami do domu na parostatku, jak się należy, z wynagrodzeniem pieniężnem za czas stracony. Uprzedzeni o naszym powrocie, wszyscy murzyni zebraliby się, i z muzyką, z pochodniami wprowa-