Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/117

Ta strona została przepisana.

zyce; ale był to powód, który tylko w bardzo nieznacznym stopniu można było wziąć pod uwagę: w całym kraju nie było bowiem muzykanta, mającego jakie takie pojęcie o muzyce.
Na drugi dzień królowa czuła się ogromnie urażona, dowiedziawszy się, że nie będzie mogła zabrać Hugonowi ani życia, ani majątku. Lecz powiedziałem jej, że musi się pogodzić z losem i cierpliwie dźwigać swój krzyż. Choć zgodnie z prawem i zwyczajem miała ona prawo do życia i majątku przestępcy, lecz w tym wypadku zachodziły łagodzące okoliczności. Przebaczyłem mu winę w imieniu króla Artura. Jeleń stratował pola Hugona i ten uniesiony gniewem zabił go, nie myśląc bynajmniej o przywłaszczeniu zwierzęcia sobie. Odniósł nawet jelenia do królewskiego lasu, mając nadzieję ukryć tym sposobem zbrodnię. Nie mogłem jej w żaden sposób wytłumaczyć, że stan podniecenia jest uważany za łagodzącą okoliczność nie tylko w razie zabójstwa zwierzęcia, ale i człowieka. Zostawiłem ją przy swojem zdaniu nadąsaną. Myśląc jednak, że ją przekonam, gdy przypomnę jej własne zaślepienie gniewem przy zabójstwie pazia, nawiązałem do tego rozmowę, mówiąc o jej czynie, jako o zbrodni.
— Zbrodnia! — krzyknęła z oburzeniem. — Jak możesz tak mówić! Przecież ja płacę za pazia!
Zrozumiałem, że nonsensem byłoby żywić jakąkolwiek nadzieję, że zmieni kiedyś swój punkt widzenia.
— „Madame“ — powiedziałem — „naród z pewnością będzie cię wielbił za twe miłosierdzie“. Nie mniej pewne było to, że z przyjemnością powiesiłbym ją za to miłosierdzie na pierwszym lepszym sęku.
Zebrawszy się na odwagę, postanowiłem zwró-