Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/166

Ta strona została przepisana.

działem lekko na swoim koniu i ponad głową manewrowałem lasso, skręcając je szerokiemi kołami. Ruszyłem ku niemu i kiedy dzieliła nas przestrzeń wynosząca czterdzieści stóp, puściłem wężowo skręcone spirale poprzez powietrze i wszystkiemi czterema kopytami wparłem swego rumaka w ziemię. W następnej chwili rzucony sznur wyprężył się mocno, wysadzając Sir Sagramoura z siodła! Cóż to była za sensacja!
Bez wątpienia wszelka nowość na tym świecie jest popularna. Tutejszy lud nie widział nigdy jeszcze podobnych wyczynów cowboya i wszyscy w zachwycie porwali się na nogi. Zewsząd rozległy się jeno okrzyki:
— Encore! Encore!
Dziwiłem się, skąd się wzięło to słowo w ich usta, ale nie czas był na dociekania filologiczne, gdyż w całej masie błędnego rycerstwa zawrzało jak w ulu i moje widoki bynajmniej nie wydawały się lepsze. Kiedy po uwolnieniu z lassa zaniesiono Sir Sagramoura do namiotu, ja znów zająłem stanowisko i zacząłem wywijać sznurem ponad głową. Byłem przygotowany, aby go użyć z chwilą gdy będzie wybrany następca Sir Sagramoura, a nie mogło to trwać długo tam, gdzie było tylu żądnych kandydatów. Rzeczywiście wybrano zaraz — Sir Hervisa de Reval.
W chwilę później siodło jego było puste.
Wysadziłem jeszcze jednego, i następnego, i znów jednego. Kiedy w ten sposób obezwładniłem pięciu, sprawa zaczęła wyglądać poważnie. Zakuci w żelazo mężowie jęli się naradzać. W rezultacie postanowiono wysłać przeciwko mnie największego i najlepszego. Ku ogólnemu zdumieniu wysadziłem z siodła Sir Lamoreka de Galis, a po nim Sir Galahada. Nie pozostawało nic innego, jak — okazać najdumniejszego