Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/44

Ta strona została przepisana.

logiczności nie istnieją dla nich, widać to ze wszystkiego, com dotąd zaobserwował i słyszał.
Wobec tego uspokoiłem się i czekałem. Lecz ten spokój natychmiast zmąciła nowa troska. Toż popełniłem jeszcze jeden błąd nie do naprawienia. Przekonałem chłopca o swojej wszechmocy i poleciłem mu obwieścić o mym zamiarze zesłania klęski na kraj. Przypuśćmy, że zaczną ze mną pertraktować i zapytają jaką klęską im grożę? Tak, bezwzględnie popełniłem niewybaczalny błąd. Co należało zrobić przedewszystkiem, to wymyśleć tę klęskę!
Co teraz począć? czy będę w stanie wymyśleć coś w ciągu tak krótkiego czasu? Byłem okropnie wzburzony... Lecz oto słychać kroki! Idą. Boże mój, jeśliby mi w tej chwili udało się coś wymyśleć...
Eureka! Mam! wymyśliłem! teraz wszystko jest w porządku... Zaćmienie, Myśl o niem przyszła mi do głowy w ostatecznym momencie. W ten sam sposób, w jaki uratowało ono Kolumba, Korteza i innych ludzi w podobnem do mojego położeniu, podobnie ocali i mnie. I pomysł mój wyzyskania zaćmienia nie będzie nawet plagjatem, ponieważ skorzystam zeń o tysiąc lat przed nimi. Klarens wrócił smutny i przygnębiony.
— Pośpieszyłem ze zleceniem twem do króla i zostałem przyjęty przez niego natychmiast.
Król przeląkł się ogromnie i chciał cię uwolnić i ubrać w najlepsze szaty, jakie przystoi nosić tak wielkiemu człowiekowi, lecz przyszedł Merlin i wszystko popsuł. Zapewniał on króla, że jesteś obłąkany i że słowa twoje są bredniami szaleńca. Król i Merlin długo się sprzeczali, dopóki ten ostatni nie powiedział drwiąco: „Czy przynajmniej wymienił on tę klęskę, którą nas straszy? Najwidoczniej nie jest w stanie tego uczynić!“ To powiedzenie odrazu