Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/47

Ta strona została przepisana.
VI. ZAĆMIENIE.

Wśród ciszy i półmroku, panującego w podziemiach, pomysł mój wydawał mi się coraz bardziej realny. Fakt nie przemawia do nas, dopóki się o nim tylko wie, lecz z chwilą, gdy się zaczyna ucieleśniać, nabiera jaskrawych i żywych kolorów rzeczywistości. Inaczej się przyjmuje wiadomość o czyjemś zabójstwie, a inaczej się reaguje na widok krwi. W ciszy i ciemności fakt, że się znajduję w śmiertelnem niebezpieczeństwie coraz głębiej przenikał do mojej świadomości, cal za calem przedostawał się do najdalszych zakątków mego jestestwa. Lecz przezorna przyroda zawsze tak wszystko urządza, że w ostatniej chwili, gdy już człowiek pogrąża się ostatecznie w otchłań rozpaczy, zjawia się jakiś promień nadziei, który go budzi do życia. Znowu zjawia się radość życia i energja, która pobudza do przedsięwzięcia wszystkiego, co jest w ludzkiej możliwości, dla ratowania własnego życia. Odżyłem w jednej chwili. Zaćmienie uratuje mnie i uczyni główną osobą w państwie. Ożywienie me wzrastało a wraz z niem wracała beztroska i pewność siebie. Czułem się teraz najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Z niecierpliwością czekałem na dzień jutrzejszy,