Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/55

Ta strona została przepisana.
VII. WIEŻA MERLINA.

Ponieważ byłem drugą osobą w państwie i reprezentowałem zarówno władzę polityczną, jak i wszelką inną, przeto składano mi hołdy, odpowiadające memu wysokiemu stanowisku. Ubrano mnie w odzież z jedwabiu i aksamitu, haftowaną złotem, co czyniło ją ogromnie niewygodną. Na skutek konieczności jednak, prędko się do tej niewygody przyzwyczaiłem. Co do pomieszczenia to wyznaczono dla mnie w pałacu najpiękniejsze komnaty, ustępujące przepychem jedynie królewskim apartamentom. Było w nich duszno od jedwabnych zasłon na oknach, pstrych i krzyczących. Na podłodze jednak zamiast dywanów leżała najrozmaitszych rodzajów trzcina.
Co się zaś tyczy najbardziej elementarnych wygód, to były one tu całkiem nieznane. Masywne dębowe krzesła były coprawda ładne, ale siedzenie na nich traktować należało jedynie jako łagodny rodzaj tortur. Ani mydła, ani zapałek, ani lustra tu nie znano. Miast tego ostatniego używano metalowych blatów, lecz przejrzeć się w nich można było mniej więcej z tem samem powodzeniem, co w misce z wodą.
I przytem — ani jednej chromo-litografji! Gdy byłem na fabryce sam zajmowałem się tą sztuką i przyzwyczaiłem się ją niejako uważać za część samego sie-