ję , czuł się teraz w prawie utworzyć francuski rząd in partibus[1]. Postać jego na obczyźnie, usunięta z placu działalności, zdawała się rosnąć w miarę obniżania się poziomu rewolucyi i karłowacenia oficyjalnych przedstawicieli oficyjalnej Francyi. Ogłaszał on peryjodycznie okólniki do Wołochów i innych ludów i w okólnikach tych groził despotom kontynentu swymi i swych sprzymierzeńców czynami. Nie miałże Proudhon trochę racyi, wołając do tych panów : Vous n’êtes que des blagueurs?..[2]
Partyja porządku w dniu 13 czerwca nietylko zniszczyła Montagne, lecz zarazem wymogła na Izbie ustawę, w myśl której konstytucyja podporządkowaną być miała uchwałom większości zgromadzenia narodowego. Rzeczpospolita wedle jej pojmowania miała być niczem innem, jak tylko parlamentarną formą rządów burżuazyi, nieograniczoną, jak w monarchii, przez veto siły wykonawczej lub rozporządzenie rozwiązania parlamentu. Była to zatem parlamentarna rzeczpospolita, jak ją nazywał Thiers. Lecz czyż burżuazyja zapewniając sobie 13-go czerwca wszechpotęgę w parlamencie, zapomocą usunięcia z Izby najpopularniejszej części zgromadzenia, nie zdyskredytowała sama siebie, nie osłabiła nieuleczalnie parlamentaryzmu wobec władzy wykonawczej i ludu ? Oddając bez wszelkiej ceremonii
licznych deputatów w ręce straży wojskowej, zniszczyła ona tem
samem parlamentarną nietykalność. Upokarzający regulamin, któremu Montagne poddać się musiała, o tyle wywyższa prezydenta rzeczypospolitej, o ile z drugiej strony poniża każdego przedstawiciela ludu. Piętnując każde powstanie w celu obrony konstytucyjnej ustawy jako anarchistyczną i mającą na celu obalenie społeczeństwa działalność, odcięła sobie samej odwrót. W razie gdyby władza wykonawcza, działając przeciwko parlamentowi, naruszyła konstytucyję, rząd parlamentarny nie mógł już po tem wszystkiem dać hasła do powstania. Jakby dla ironii dziejów zwrócono się do generała Ondinota, który z polecenia Bonapartego bombardował Rzym i dał w ten sposób bezpośredni powód do konstytucyjnego buntu 13-go czerwca, zwrócono się tedy do niego, błagając go napróżno, aby
przyjął ofiarowane mu przez partyję porządku stanowisko generała konstytucyi przeciwko Bonapartemu. Innego bohatera 13-go czerwca Vieyra, obsypywano z trybuny zgromadzenia narodowego pochwałami za brutalne napaści w izbach redakcyjnych demokratycznych dzienników, spełniane na czele płatnej przez finansistów zgrai gwardzistów narodowych. Ten sam Vieyra wtajemniczonym był później w spisek Bonapartego i w chwili, kiedy zgromadzenie narodowe w ostatniej godzinie swego istnienia najwięcej potrzebowało pomocy ze strony gwardyi, odciął mu możność korzystania z niej.
13-ty czerwca miał jeszcze inne znaczenie. Montagne chciała pociągnąć Bonapartego do odpowiedzialności. Porażka jej była więc bezpośredniem zwycięztwem Bonapartego, osobistym jego tryumfem nad demokratycznymi nieprzyjaciółmi. Partyja porządku wywalczyła zwycięztwo, do Bonapartego należało skorzystać z niego. Tak się też stało. 14-go czerwca na murach Paryża pojawiła się proklamacyja, w której prezydent, z rzekomą niechęcią, niby zmuszony siłą wypadków, występuje ze swej klasztornej samotności, skarży się na niesłuszne oszczerstwa swych przeciwników i utożsamiając na pozór swoją osobę ze sprawą porządku, w istocie utożsamia sprawę porząd-