zyskają. W razie, gdyby Henryk V uznał hrabiego Paryża za swego następcę — jedyny rezultat, który partyja ugodowa osiągnąć mogła — dom Orleanów nie zyskiwał nic, czegoby mu już poprzednio bezdzietność Henryka V nie zapewniała, tracił zaś wszystkie pretensyje i korzyści, zdobyte wskutek rewolucyi lipcowej. Dom ten musiałby zrezygnować z własnych zdobyczy, z wszelkich tytułów, które wydarł w stuletniej prawie walce ze starszą liniją Burbonów, musiałby zrzec się swej historycznej prerogatywy, przywilejów, związanych z pniem rodzinnym. Ugoda była zatem niczem innem, jak tylko dobrowolną abdykacyją domu Orleanów, rezygnacyją na korzyść legitymizmu, rzuceniem państwowej, protestanckiej religii i żałosnym powrotem do kościoła katolickiego, powrotem, który w dodatku nie prowadził do tronu — miejsca urodzin — lecz do jego stopni.
Starzy orleanistyczni ministrowie: Guizot, Duchatel etc., którzy również pospieszyli do Claremont w celu przyprowadzenia do skutku ugody, odczuwali w gruncie rzeczy sami katzenjammer[1], jaki nastał po rewolucyi lipcowej, zwątpili oni byli w króla burżuazyjnego i rządy burżuazyi, pieszcząc w swej duszy, niby amulet przeciw anarchii, przesądną wiarę w legitymizm. Wyobrażali oni sobie tylko, że sa pośrednikami między Orleanami a domem Burbonów, w istocie zaś byli odstępcami względem dawnych swych panów i jako takich przyjął ich książę Joinville.
Żywi i wojowniczy zwolennicy Orleanów natomiast, jak: Thiers, Baze itd. mogli obecnie tem łatwiej przekonać rodzinę Ludwika Filipa, że skoro wszelka, jak na dziś, restauracyja monarchiczna przyjść może do skutku jedynie pod warunkiem ugody obu dynastyj, ugoda zaś z góry przypuszczać musi abdykacyję Orleanów, to zgodnie z tradycyją przodków byłoby lepiej na razie uznać respublikę i zaczekać, aż wypadki pozwolą krzesło prezydenta zamienić na tron królewski.
Ogłoszono więc kandydaturę Joinville’a — prywatnie; wiadomość o niej krążyła w stolicy, rozbudzając ciekawość opinii. Kandydaturę tę postawiono publicznie w parę miesięcy później po odrzuceniu rewizyi.
Tak więc nietylko próba ugody rojalistycznej między orleanistami a legitymistami nie przyszła do skutku, ale zarazem była ona powodem rozbicia się partyi porządku na pojedyncze składniki, z których pierwotnie powstała; w miarę tego jednak, jak stosunki między Claremont a Wenecyją stawały się coraz chłodniejsze, a agitacyja Joinville’a szerzyła się coraz więcej, — pertraktacyje między Faucher’em, ministrem Bonapartego, a legitymistami przybierały charakter bardziej stanowczy, poważny.
Tymczasem proces rozkładowy wśród partyi porządku postępował dalej, niszcząc jedność w łonie obu frakcyj. Zdawać się mogło, jakoby wszystkie różnice i odcienia, które dawniej dawały powód koteryjom do wzajemnego zwalczania się i wypierania przeciwnika, odżyły teraz na nowo, jak odżywają wyschłe wymoczki po zetknięciu się z wodą. Patrząc na ten ruch koteryj, można było mniemać, że przybył im nowy zapas sił żywotnych, tak obfity, iż mogą śmiało, rozbiwszy się na grupy, spierać się ze sobą i intrygować nawzajem. Legitymiści przypomnieli sobie dawne kwestyje sporne między Tuillerie’ami a pawilonem Marsan, między Villèle’m a Polignac’em. Dla
- ↑ niem. kac