i zmartwychwstaniu powszechnego prawa wyborczego, przerażają widoki walki parlamentu z władzą wykonawcza, wojna orleanistów z legitymistami, komunistyczne konspiracyje na południu Francyi, wiadomości jakoby w departamentach Ni vre i Cher podniosła łeb żakieryja[1], reklamy rozmaitych kandydatów do krzesła prezydyjalnego, jarmarczne, krzykliwie rozwiązywanie kwestyi przez dzienniki, groźby republikanów, głoszących, że z bronią w ręku staną w obronie konstytucyi i powszechnego głosowania, ewangeliczne przepowiednie emigracyjnych bohaterów in partibus o końcu świata, który nastąpi 2 maja 1852 r.
— przedstawmy sobie to wszystko, a zrozumiemy wówczas, dlaczego burżua słysząc o ugodach, rewizyi, prorogacyi[2], konstytucyi, konspiracyi, koalicyi, emigracyi, uzurpacyi i rewolucyi ciężko dyszy i w pomięszaniu woła:
— Raczej położyć koniec strachowi, aniżeli żyć w ustawicznej trwodze!..
Bonaparte zrozumiał ten krzyk przerażenia. Jego władza pojmowania wyostrzała się w miarę wzrastającej natarczywości wierzycieli, którzy wobec zbliżającego się terminu wypłaty 2 maja 1852 w każdej minionej dobie widzieli protest kosmicznych sił, kierujących obrotem planet przeciwko ich ziemskim wekslom. Wierzyciele stali się byli prawdziwymi astrologami. Zgromadzenie narodowe odebrało Bonapartemu nadzieję prawnego przedłużenia władzy, kandydatura księcia Joinville nie pozwalała wahać się dłużej.
Zamach stanu Bonapartego na długi czas przed wykonaniem znany był powszechnie. 29-go stycznia 1849.go roku a zatem ledwie w miesiąc po wyborze na prezydenta, proponował Bonaparte Changarnier’owi udział w coup d’état. Własny minister jego Odillon Barrot w lecie 1849 r. starał się ukryć politykę zamachu, którą w zimie 1850 Thiers publicznie denuncyjował. Persigny usiłował w maju 1851 powtórnie zjednać w tej mierze pomoc Changarnier’a. Messager de L’Assemblée opublikował te pertaktacyje. Dzienniki bonapartystyczne groziły, ilekroć w parlamencie zapanowało burzliwe usposobienie — zamachem stanu, głos ich brzmiał donośniej, im bliższą była chwila stanowcza. Podczas orgij, które Bonaparte święcił co nocy w gronie męskich i kobiecych swell mob[3], przed północą, gdy języki rozwiązały się po libacyi obfitej, a fantazyja rozgrzała się winem, zapadały uchwały zamachu stanu. Wówczas wyciągano miecze wśród brzęku kieliszków, posłowie wylatywali oknem, płaszcz cesarski spadał na plecy Bonapartego. Dopiero ranek rozpędzał widziadła. Zdumiony Paryż dowiadywał się od gadatliwych westalek i niedyskretnych paladynów o niebezpieczeństwie, którego tym razem jeszcze udało mu się uniknąć. We wrześniu i październiku nie było końca wieściom o zamachu. W tym celu wystarczy przejrzyć dzienniki europejskie za oba miesiące. Spotykamy się tam z następującemi wiadomościami: „Wieści o zamachu stanu poruszają cały Paryż. Stolica ma być w nocy zapełniona wojskiem, nazajutrz z rana mają być wydane dekrety, które zwrócą się do ludu i ogłoszą rozwiązanie