społeczeństwo! Tylko kradzież uratuje własność, krzywoprzysięstwo — religiję, bękąrctwo — rodzinę, a nieporządek — porządek!..
Bonaparte, jako usamodzielniona potęga władzy wykonawczej, czuje się w obowiązku utrwalić „burżuazyjny porządek.“ Ponieważ jednak siła tego burżuazyjnego porządku spoczywa w klasie średniej, więc występuje jako reprezentant klasy średniej i ogłasza w tym duchu dekrety. Jednocześnie jednak doszedł on do znaczenia jedynie za pomocą zgniecenia klasy średniej; uciska ją więc i nadal i wówczas uważa się za przeciwnika politycznej i literackiej potęgi tej klasy. Biorąc w opiekę ekonomiczne jej interesy budzi tem samem napowrót do życia polityczną jej potęgę. Przyczyna trwa więc i oddziaływa ustawicznie. Bonaparte usuwa tylko usilnie jej skutki. Nie można się przytem obejść bez pomięszania przyczyny i skutku, ponieważ w oddziaływaniu wzajemnem zatracają one swoje cechy. Nowe dekrety zacierają liniję graniczną między jedną a drugim. Bonaparte uważa się równocześnie za przedstawiciela chłopów, broniącego ludowych interesów przeciw zachciankom burżuazyi, pragnącego niższe klasy uszczęśliwić. A zatem nowe dekrety! Ale przedewszystkiem Bonaparte, jako szef towarzystwa 10 go grudnia, uważa się za reprezentanta szubrawców, do których sam należy wraz ze swem entourage[1], rządem, armiją. Szubrawcom zaś chodzi przedewszystkiem o używanie żywota, o wyławianie ze skarbu państwa losów kalifornijskich. To też Bonaparte okazuje się, jako szef 10-go grudnia w dekretach, bez dekretów i wbrew dekretom. Kolizyje, w jakie człowiek ten popadł, tłomaczą nam sprzeczności, cechujące rządy jego, owo niejasne macanie dokoła siebie, ową taktykę chwiejną w zyskiwaniu sobie lub upokarzaniu jednej to znowu drugiej klasy, taktykę, której ostatecznym rezultatem jest oburzanie przeciwko sobie wszystkich, nakoniec ową niepewność w praktyce, tworzącej wysoce komiczny kontrast z rozkazującym, kategorycznym stylem aktów urzędowych, skopiowanym niewolniczo z dekretów wujaszka.
Przemysl i handel, innemi słowy interes klasy średniej, powinny pod silnym rządem zakwitnąć w pełni. Udziela się więc niezliczoną ilość koncesyj na budowy kolei. Szubrawcy bonapartystyczni potrzebują pieniędzy. Więc dalejże do giełdowego szwindlu z koncesyjami kolejowemi! Na budowę kolei niema kapitału. Nic to, obowiązuje się bank do wypłacania zaliczek. Lecz eksploatując bank, potrzeba go koniecznie faworyzować. Niewątpliwie, zwalnia się tedy bank od obowiązku składania co tygodnia publicznych sprawozdań. Nie dosyć na tem, lud musi mieć zajęcie. Zarządza się rozpocząć budowy państwowe. Lecz budowy te zwiększą tylko podatki, przez lud opłacane. A zatem obniżenie podatku za pomocą opodatkowania rentierów i konwersyi 5% renty na 4½ procentową. Ależ i stan średni musi również być czemś ujęty. Słusznie, a więc podwoje nie podatku od wina, w ten sposób, ażeby lud, który en détail[2] kupuje, płacił podwójnie, a zmniejszenie opłaty o połowę dla stanu średniego, który en gros[3] pije. Rozwiązanie rzeczywiście istniejących stowarzy-