Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
6
──────


dzało apartament do należytego porządku, kwiaty odmieniał co tydzień ogrodnik, gospodyni miała pod swém zawiadywaniem kuchnię i śpiżarnię. Marcela co najwyżéj odbywała z nią konferencyę wieczorem, w czasie gdy panna służąca układała jéj na noc włosy, bo musiała przecież zawiadomić ją z góry, czy nazajutrz zaproszono parę osób na obiad, czy téż miała zasiąść do niego tylko rodzina.
Te lekkie obowiązki Marcela pełniła od lat paru, kiedy straciwszy matkę, stanęła na czele ojcowskiego domu. Nie były one wcale uciążliwe, ale ponieważ Marcela była młoda, dziwiono się powszechnie, iż potrafiła utrzymać dom ojcowski na odpowiedniej stopie tak pod względem elegancyi, jak powagi. Potrafiła ona więcéj jeszcze — matkowała młodszéj o cztery lata siostrze, która teraz właśnie pod jéj okiem kończyła edukacyę.
Z tego powodu uważano Marcelę za osobę wyjątkową, i na niéj téż widać było zadowolenie i pewność siebie, jaką nadaje stanowisko, przywyknienie do rozkazywania, lekceważenie pieniędzy, których ojciec dostarczał zawsze bez rachunku.
— Czy panna Jadwiga już wstała? — zapytała służącej, która przyniosła jéj zapomnianą chustkę i francuską powieść czytaną wczoraj wieczorem.
— Jeszcze nie, obudziła się dopiero.
— Powiedz, żeby mi zrobiono herbaty, a jak się