Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/121

Ta strona została skorygowana.
117
──────


z sumieniem i sprawiedliwością. Tutaj wyrabiały się szacunek lub lekceważenie, a charakter ludzi ważono skrupulatnie na subtelnych szalach. Koledzy wiedzieli wybornie, na jaki stopień zaufania każdy z nich zasługiwał, jakiéj próby była czyja uczciwość. Tutaj znali się wszyscy na wylot; rozumiano nietylko słowa, spojrzenie, mimikę, ale intencye a nawet intencyę intencyi. Subtelnie wykształcone mózgi wyrobiły sobie subtelne wyrażenia na rozróżnienie odcieni, zaledwie dostrzegalnych. Było to coś podobnego do bajecznego pałacu prawdy. Ludzie wprawdzie nie mówili koniecznie tego wszystkiego, co wiedzieli, ale przenikali wzajem swoje myśli i odczuwali to doskonale. Wyrabiały się tu żywe sympatye i antypatye niezwalczone, oparte nie na przywidzeniu, lecz na głębokiéj znajomości charakterów i stosunków.
Nie dziw więc, że w izbie obrończéj zaręczyny Marceli, śmierć Sawińskiego, zerwanie małżeństwa, były to trzy zbiegające się fakty, które dostarczyły wątku do mnóstwa komentarzy. Sawiński miał położenie wyjątkowe; zdolność, wiedza, charakter nieskazitelny czyniły z niego króla téj burzliwéj rzeczypospolitéj. Czerczę znano dotąd zbyt mało, by go osądzić. Ten młody człowiek o ognistém oku, surowéj, energicznéj fizyognomii i rozwiniętém czole, wzbudził więcéj uwagi, niż sympatyi. Małomowny, zamknięty w sobie, czasem sarkastyczny, umiał