w potrzebie dać odprawę ostrą, jak cięcie noża. Na zdolnościach jego poznać się było łatwo, ale przed człowiekiem nie postawiono jeszcze odpowiedniéj cyfry. Czekano.
Gdy został codziennym gościem w domu Sawińskiego, podziwiano jego śmiałość; gdy zyskał rękę pięknéj Marceli, nazwano go szczęśliwym. Szczęście to budziło zazdrość. Od téj chwili miał wielu nieprzyjaciół cichych, ale zawziętych; byli nimi ci wszyscy, których ubiegł, ci wszyscy, co z trudnością, mozolnie torowali sobie drogę, gdy on odrazu małżeństwem swém stawał u celu. Nienawiści, przytłumione powagą Sawińskiego, wybuchały teraz.
W jednym rogu izby obrończéj zebrała się grupa prawników koło Janickiego. Janicki była to wybitna osobistość; zdanie jego miało wielką powagę.
— Czy wiecie — zapytał — kto dostał po Sawińskim sprawę Ławomirskich?
Mówił o jednéj z tych spraw, w których idzie o miliony, które stanowią odrazu o majątku i wziętości obrońcy, jeśli ją szczęśliwie przeprowadzi, o sprawie łączącéj wielki interes moralny z materyalnym. Prawi sukcesorowie, oddaleni zbiegiem wypadków niezależnych od woli, zostali ograbieni z dziedzictwa przez paru awanturników, którzy podstępem wyłudzili zapis zdziecinniałemu starcowi.
— Ba! dostał ją pewno ktoś taki, co ją zgubi