Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/124

Ta strona została skorygowana.
120
──────


womirski doczekał się utraty rozumu i sporządził testament nieważny, a Sawiński nie miał czasu żadnego napisać. Zresztą, klijent — jest to ruchomość, służebność, czy jak ją tam nazwać chcecie, nie podpadająca zgoła prawom spadkowym.
— Co znowu! gdyby piękna Marcela szepnęła słówko prezesowi, powierzyłby swoje interesa nietylko Czerczy ale samemu dyabłu, dodał inny.
— Dziś Marcela nie miałaby w tém żadnego interesu — ciągnął daléj Heleński. — Nie czyni to jednak zaszczytu przenikliwości Czerczy, który tego nie pojął.
— Interesa Olbrowicza — dla początkującego. Czegóż więcéj potrzeba? — mruknął Gordzicz.
— Pokazuje się — mówił Heleński, przybierając zwykle ton dydaktyczny ile razy chciał coś bardzo złośliwego powiedziéć — iż prosta uczciwość bywa czasem dobrym interesem.
— Bardzo rzadko — wtrącił Gordzicz.
— Czercza — ciągnął daléj, nie zważając na przerwę Heleński — jest widać nietylko nikczemny, ale głupi także...
— Hm, na takiego to już nie wygląda — szepnął oglądając się Gordzicz.
— Co prawda, postąpił z Marcelą nieuczciwie — zawyrokował Janicki.
Nikt przeciw temu nie zaprotestował, Janicki rzadko wygłaszał podobnie konkretne zdania. Szczery przyjaciel zmarłego brał gorąco stronę jego rodziny.