Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/183

Ta strona została skorygowana.
179
──────


gdy, ale jeśli zawierzysz mi swą przyszłość, nie pożałujesz tego nigdy.
Zręczna kobieta nie byłaby nigdy dopuściła go do wypowiedzenia tych słów i, obliczając się ściśle z przyszłością, zostawiłaby sobie choć jedną szansę; pamiętałaby, że nie odrzuca się bez namysłu milionowéj partyi. Ale Marcela zręczną nie była prezes spostrzegł to jeszcze na zaręczynowym balu.
Pan Melchior wyciągnął tymczasem swoje krótkie, grube, ogorzałe ręce, jakby pewien z góry jéj przyzwolenia i chciał ująć tę delikatną dłoń, którą już za swoją uważał. Ona cofnęła się instynktownym ruchem nieukrywanego wstrętu.
— Cobyś pan o mnie sądził — zawołała — gdybym odpowiedziała „tak” jedynie dla tego, że jesteś pan bogatym? Byłeś pan przyjacielem moim i przyjacielem pozostań, żoną twoją być nie mogę.
Była to kategoryczna odmowa; co do znaczenia jéj omylić się nie mógł, nie mógł również nie zrozumieć spojrzenia, jakie jéj towarzyszyło. Uczuł, że zmieniła się dla niego atmosfera tego domu. Czyż to był skutek względnego dobrobytu, jaki zapanował tu teraz dzięki jemu? Czy Marcela rachowała na co? Czy téż wprost szła bez rachuby za instynktem chwili?
Wszystko to przeszło mu przez myśl błyskawicznie. Powstał z miejsca, jakby uderzony gromem. Gniew i upokorzenie walczyły w nim z żalem i zwy-