Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
16
──────


i od nocy do świtu, a nie był synem mego ojca — po trzech latach dostałbym zaledwie miejsce kancelisty i zdychałbym z głodu za jakie trzysta rubli.
— Zawsze przecież na łasce ojca być nie możesz?...
— O, Jerzy! Jerzy! — odparł, przedrzeźniając go Stanisław, gdybyś był innym człowiekiem, nie zadawałbyś mi tego pytania; nie byłbyś także adwokatem bez spraw, nie kłopotałbyś się, jak związać brzeg z brzegiem, i nie łatał finansów za pomocą źle płatnych artykułów dziennikarskich.
— Cóż mam robić?
— Co?...
Szli właśnie obydwaj chodnikiem ulicy Senatorskiéj około Hersego, gdy przed nim zatrzymały się sanki, całe niedźwiedziem futrem wybite, zaprzężone w parę przepysznych siwków; woźnica okryty cały olbrzymim płaszczem zatrzymał konie przed sklepem, a z sanek wysiadła młoda para.
Stanisław złożył jéj głęboki ukłon.
— Oto odpowiedź na twoje pytanie. Przed kilku miesiącami inżenier bez miejsca, którego widziałeś, wszedł w posiadanie téj ślicznéj osóbki, a ona przyniosła mu w posagu parę milionów. Tak robią ludzie praktyczni.
— I zostają na łasce żony.
— Wcale nie. Za pomocą owych milionów lub kroci, kupuje się akcye i dostaje wielką posadę