Panny Prakseda i Lucyna Obrańskie zajmowały przy Białéj ulicy, na pierwszém piętrze porządnego domu, maleńkie mieszkanie, złożone z przedpokoju ciemnego, bo od niego odforsztowana była kuchnia z oknem, z saloniku z alkową i sypialni. Mieszkanie miało tylko jedno wyjście. Było ono bardzo szczupłe i niedrogie, przechodziło przecież możność sióstr, które z tego powodu starały się o lokatorki i odnajmowały za cztery ruble miesięcznie alkowę w salonie, a za dodatkiem jeszcze czternastu rubli, podejmowały się utrzymania i dostarczania wszelkich wygód. Wygody zasadzały się na tém, że Marysia, służąca panien Obrańskich, przynosiła lokatorce wodę do umywania się i sprzątała salonik, a za osobném wynagrodzeniem gotowa była wyczyścić jéj ubranie. Stosunkowo mieszkanie to i wygody kosztowały drogo i dlatego nie zawsze alkowa była zajętą; ale panny Obrańskie miały szczególne powody do żądania tak wysokiéj ceny, gdyż obok kwestyi materyalnéj, stała i kwestya moralna: oprócz wygód, zapewniały one swoim lokatorkom troskliwą opiekę, a to przecież było rzeczą nieocenioną i nikt rozsądny nie mógł zważać na kilka rubli więcéj, lub mniéj, przy tak nadzwyczajnéj korzyści.
Opieka panien Obrańskich była to opieka nielada, jak bowiem w średnich wiekach istnieli świętobliwi mężowie, którzy całe życie poświęcali na studyowanie spraw czartowskich i dróg jakiemi wróg ludzko-