Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/28

Ta strona została skorygowana.
24
──────


szonym głosem, bo pojmował snadź niedyskrecyę swego pytania — więc ty go kochasz?
Zarumieniła się zrazu, jak szesnastoletnia dzieweczka i zamiast odpowiedzi spuściła głowę, ale po chwili podniosła ją i rzekła z pewną stanowczością.
— Gdybyś uważał to małżeństwo za niestosowne, zrzekłabym się go bez wahania; ale wszakże jedyna to możliwa partya, jaka mi się zdarzyła, bo pana Melchiora nie liczę. Czercza nie zadawalnia mojéj miłości własnéj, marzyłam o czém inném, przyznaję, ale czuję, iż będę z nim szczęśliwą.
Nie było to wyznanie namiętnéj kochanki, lecz kobiety, która obrachowała wszystko, co za i przeciw powiedziéć można, a na szalę kładła téż i własną skłonność. Być może, iż czuła się upokorzoną tém, że nie zdobyła sobie człowieka, coby jéj mógł ofiarować los wyjątkowy. Chciała więc przynajmniéj pokryć swą porażkę miłością, którą Ryszard wzbudzić miał prawo. Być może, iż rok lub dwa przedtém byłaby go odrzuciła. Dziś trafił na stosowną chwilę.
Wiadomość o małżeństwie swéj córki, Sawiński urzędownie zakomunikował kolegom i znajomym. Nie był jednak z samego faktu zbyt zadowolony; można to było poznać z objaśnień, które czuł się w obowiązku każdemu po szczególe udzielać, a wynosił w nich pod niebiosa zdolności i charakter przyszłego zięcia. W końcu zaś dodawał z właściwym