Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/285

Ta strona została skorygowana.
281
──────


wchodzić w to nie będę; ale wiem — wiem na pewno, że tam rachują na rozwód i na małżeństwo.
— Ja o tém nie wspomniałem nigdy — zawołał — pamiętam, com ci winien.
Nie zaprzeczała, ale i nie zdawała się téż być w zupełności przekonaną o prawdzie słów jego.
— Są wypadki — rzekła znowu — w których obiecuje się więcéj, niż się chce i może dotrzymać.
— To byłoby nieuczciwie!
— Hm! są rozmaite rodzaje uczciwości, a uczciwość mężczyzn względem kobiet nie należy podobno do wyborowych. Jest to jednak kwestya poboczna, któréj rozbierać nie myślę. Nie chcę wchodzić w twoje stosunki z innemi kobietami, Eustachy, ale tylko w twój stosunek ze mną.
Położyła szczególny nacisk na ten ostatni wyraz.
On milczał, więc po chwili mówiła daléj:
— Grdyśmy się pobrali, będzie temu blisko lat piętnaście, byłeś wówczas jeszcze bardzo młody, świetny, poszukiwany, a ja... ja znałam świat. Rodzice nasi życzyli sobie tego związku, a ty nie zaniedbałeś niczego, ażeby mnie przekonać, iż życzysz go sobie także.
On chciał jéj przerwać, prawdopodobnie zaręczyć, że kochał ją i kocha dotąd.
Ona znów zrobiła ruch proszący, by jéj mówić pozwolił.
— O! ja wierzyłam, a najlepszy dowód: iż je-