Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/286

Ta strona została skorygowana.
282
──────


stem twoją żoną. Ale powtarzam, znałam świat, wiedziałam, jakie otaczać cię będą pokusy. Mogłam się ważyć na stratę twego serca, to obchodziło mnie jedną; ale nie na rozerwanie rodziny, skazanie dzieci na sieroctwo. I wtedy to przysięgłam, że w dniu, w którym inną pokochasz, wrócę ci tę wolność, wystarczającą wam mężczyznom, a ty przysięgłeś mi wzajem, że związek nasz będzie nierozerwalnym, dopóki ja sama nie dostarczę ci powodów zerwania. Czy masz mi co do zarzucenia? czy nie dotrzymuję święcie punktów umowy?
— Maryo! jesteś wzorem...
— Nie mam w tém wielkiej zasługi — przerwała trochę smutno. — Pozwalam na to, czemu przeszkodzić nie mogę. Ale piękniebyśmy wyglądały, my, żony bogatych mężów, gdybyśmy za każdą miłostką miały drżéć o nasze stanowisko, gdybyśmy były na łasce serc waszych.
W tych słowach wybuchnęła gorycz tajona. Uczuła to sama i powstała szybko z uśmiechem trochę wymuszonym.
— Daruj mi, Eustachy, czułam się w obowiązku przypomniéć ci...
— To zbyteczne; królowa jest zawsze królową, władczynią nienaruszalną.
Skłonił się przed nią nisko, może z odrobiną ironii.