może miéć zdolności, ale niewątpliwie łączy do nich zręczność, która im pole otwiera.
Rzeczywiście Sawiński rozumiał położenie. Skoro raz zdecydował się oddać córkę początkującemu prawnikowi, bez nazwiska i znaczenia, nie chciał, by to małżeństwo wyglądało na porażkę; przeciwnie, chciał pokazać, iż odkrył człowieka, który mu zaszczyt przyniesie, pysznił się nim zawczasu. Chciał, by uroczystość zaręczynowa zaćmiła świetnością wszystkie inne, by wspominano ją długo. Było w tém wyrachowanie, ale dogadzało ono także jego miłości własnéj. Sawiński, sam twórca swego położenia, był dumny ze środków, jakie mu ono dawało. Urządzenie domu, służba, przyjęcie, stwierdzały je w oczach świata, były niejako materyalnym dowodem zdolności. Dlatego téż lubił rzeczy wyszukane, nie dla ich piękności saméj, ale wprost z powodu, iż były dla wielu niedostępne.
Pieniądz grał tak wielką rolę w jego życiu, iż nauczył się cenić go nadewszystko, ludzi według niego szacować i pokazywać go wszędzie.
Przed zaręczynowym balem, który wypadł właśnie na początku karnawału, odbywał on nieustanne narady z Marcelą. Wszystko, co najkosztowniejszego posiadała Warszawa, musiało być w dniu tym na jego stole, lub służyć do przybrania apartamentu. Czego nie posiadała, sprowadzono z zagranicy.
Sawiński był wprawdzie czynnym członkiem To-