Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/36

Ta strona została skorygowana.
32
──────


i liście na ramiona, podobne do lekko zabarwionego alabastru, mieniącego się odbłyskami muszli perłowéj. Zarówno, jak włosy, twarz miała wolną od pudru, który mógł tylko skazić jéj białość. Piękność jéj nie potrzebowała dodatków żadnych, jak nie lękała się światła. Spokojna, uśmiechniona, podobną była do wieszczki, królującéj w zaczarowanéj krainie woni i zbytku.
Ubrana zupełnie już o w pół do dziesiątéj, pomimo wczesnéj godziny, wchodziła do pokoju siostry. Jadwinia miała wprawdzie ufryzowaną głowę, miała nóżki obute w różowe jedwabne pończoszki i różowe pantofelki, miała nawet na sobie z jedwabnéj gazy spódniczkę, tylko, zamiast stanika, narzucony był na ramiona batystowy kaftanik.
— Cóż się to stało? — zawołała zdziwiona Marcela.
— Widzisz, Marcelko, stanik był zaciasny, posłałam go do magazynu.
— Można go było włożyć — wtrąciła panna Matylda, która z powagą swego urzędu prezydowała w ubieralni — ale panna Jadwiga nie chciała pozwolić przysznurować gorsetu.
— Marcelko, ja nie mogę być ściśnięta; nie miałabym żadnéj przyjemności — tłómaczyła się Jadwinia. — Ja się tak będę bawiła!
— Trzeba było wcześniéj o tym staniku pomy-