Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/37

Ta strona została skorygowana.
33
──────


śléć. Pamiętaj, że w domu własnym panna spóźnić się nie może.
— Oh! jeśli tylko o to idzie, pozwól mi włożyć niebieską sukienkę, a wnet będę gotowa... Świeżuteńka!
— Suknia wełniana! Co téż tobie do głowy przychodzi! — rzekła zgorszona tą samą myślą Marcela. — Któż widział na bal kłaść suknię wełnianą!
— Zaręczam ci, tańczyłabym w niéj tak samo. Pozwól tylko, a zobaczysz.
— Moja Jadwiniu, czyż nie rozumiesz, co strój znaczy dla kobiety?...
— A te, co nie mają za co stroić się?
— Te — odparła z wyrazem litośnego ubolewania Marcela — bądź pewna, że zawsze przyćmione zostaną.
— To cóż mi po piękności, którą zawdzięczam modniarce, a wreszcie pieniądzom, jakie wydać mogę? Ja chcę się podobać sama przez się, chociażby w brzydkiéj sukni.
Marcela uśmiechnęła się, jak matka uśmiecha się z dziwactwa dziecka.
— Nawet Kopciuszek — wyrzekła — zdobyła sobie królewicza, kiedy dobra wieszczka, dotknięciem laski czarodziejskiéj ubrała ją w pyszną toaletę, a do tego dodała elegancki ekwipaż.
— To i cóż? bajka dobrą jest dla małych dziewczynek, które marzą o królewiczach, ale ja...