Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/41

Ta strona została skorygowana.
37
──────


tańca; inne przechodziły do dalszych pokoi. Panny po dwie, po trzy razem wysuwały się do buduaru. Niektóre kobiety, spóźniające się z umysłu, wprost tam dążyły.
W buduarze bawiono się swobodnie. W salonie, zrzadka tylko jaka postać męzka śmielsza lub bardziej niecierpliwa, z szapoklakiem pod pachą, nie czekając chwili rozpoczęcia tańca, wysuwała się z szeregów, zalegających drzwi wchodowe, przekraczała dzielącą ją od pań przestrzeń, składała ukłon, zamieniała słów parę i cofała się napowrót, niby dawni rycerze, rozpoczynający harce przed bitwą.
Do buduaru mężczyźni mieli przystęp przez gabinet pana domu i tu już zajmowali miejsca pomiędzy damami na taboretach, krzesłach, jakie w potrzebie przynosili sobie sami i umieszczali przy tych, z którymi rozmawiać pragnęli.
Po za wachlarzami zamieniano spojrzenia, żywe słówka, może wyznania, pod pozorem zamówień do tańca. Kobiety, przy których nie było nikogo, spoglądały wkoło, szukając dobrych znajomych, przyjaciół lub wielbicieli, a tymczasem obmawiały te z pomiędzy siebie, przy których widać było jedną lub nawet dwie i więcéj głów męzkich. Panny oburzały się po cichu na tę nieznośną kokietkę, panią Mulską, lub gorzéj jeszcze na panią Kalicką... Dwie te panie, siedząc na dwóch przeciwnych rogach buduaru, ka-