Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/44

Ta strona została skorygowana.
40
──────


Właśnie rozpoczynano tańce; pary przesuwały się około niego jedne po drugich. Gdyby kto śledził wyraz jego twarzy, byłby dostrzegł, jak chwilami, na widok wirujących tancerek, zapalały się jego źrenice, na widok innych znów złośliwy uśmiech rysował się na jego wargach. Wszystko to jednak kryły draperye firanek.
Eustachy Olbrowicz, zwany ogólnie prezesem z powodu piastowanéj w jakiéjś instytucyi godności, należał do arystokracyi finansowéj, mającej już swoje tradycye. Trzecie pokolenie Olbrowiczów obracało milionami i znać to było na dzisiejszym przedstawicielu rodziny i firmy. Posiadał on pewność siebie, jaką daje położenie obok wytwornego obejścia, wyrobionego wychowaniem, a do którego, według okoliczności, mieszał się nieraz subtelny odcień lekceważenia.
Według utartego zdania, znać w nim było pana. Wiek jego był nieokreślony: wyglądał młodo, jednakże od pewnego już czasu znanym był, jako piękny mężczyzna, a jego powodzenie u kobiet było przysłowiowe. Dzięki naturze, czy téż sztuce przychodzącej jéj w pomoc, piękność tę zachował w zupełności; wysoka, kształtna jego postać miała jeszcze zupełną elastyczność ruchów, białe czoło było bez zmarszczek, a trochę przerzedzone włosy na skroniach, nie świeciły ani jedną srebrną nicią. Rysy jego delikatne przypominały rzeźby starożytne — nie po-