Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/47

Ta strona została skorygowana.
43
──────


wiedział, co i kiedy będzie mu przyjemném, kto go znudzi. Był to rodzaj dobrowolnego adjutanta, akceptowanego zarówno przez pryncypała, jak przez świat.
— Cóż to? prezes pozostaje na stanowisku obserwacyjném? — zauważył, mieszcząc się obok niego za firanką.
Właśnie w téj chwili Marcela przesuwała się koło nich, oparta na ramieniu Ryszarda. Jedwab jéj sukni, unoszonéj wirem walca, zaszeleściał i musnął stojących, perły dżetowe uderzając o siebie, wydały dźwięk suchy. Dźwięk ten musiał podziałać na nerwy prezesa, bo olimpijska brew jego ściągnęła się lekko.
— Cóż chcesz, — odparł, z ostrém szyderstwem w głosie, wskazując mu młodą parę — wobec tak patryarchalnéj uroczystości, to jedno stanowisko zająć można. W bajkach — książęta żenili się z pasterkami, tutaj dzieje się na odwrót: księżniczka zaślubia... no, nie pasterza, ale gorzéj — kancelistę.
— Już ten narzeczony w czepku się urodził. Nie jeden chciałby być na jego miejscu.
Pan Hyacenty mówiąc to, patrzał z boku na pryncypała i zahazardował daléj.
— Ty sam prezesie...
Przymrużone oczy prezesa spiorunowały go w ten sposób, iż zrozumiał popełnioną niezręczność. Prezes był w najgorszym humorze.